Ckliwa opowieść o nowoczesnej kobiecie, która rzuca męża, dom i pracę i wyrusza w daleką podróż w poszukiwaniu siebie.
To film lansujący pogląd, że we współczesnym świecie człowiek odczuwa bezsens życia,
a jedynym ratunkiem, aby się z niego wyzwolić jest oderwanie się od normalnego życia i wyjazd do odległych krajów.Główną bohaterką jest 35 –letnia Elizabeth Gilbert, która pewnego dnia uświadamia sobie, że życie które ma nie jest takie jakie by chciała mieć (ma męża, dom i pracę – jednak jest coś w tym wszystkim co jej nie pasuje…). Z poczucia braku sensu egzystencjonalnego bierze rozwód, którego konsekwencją jest depresja. Chcąc przemyśleć swoje życie postanawia odbyć podróż do trzech krajów: Italii, Indii i Indonezji. Wyjazd na rok ma być swego rodzaju wyprawą w głąb siebie.
W roli głównej widzimy uroczą Julię Roberts, która niezwykle wiarygodnie zagrała swoją postać. Patrząc na nią – aż chce się uwierzyć, że takie historie zdarzają się. Richard Jenkins jest zabawny, a Javier Barden – idealny jako wizja romantycznego mężczyzny. Niestety hollywoodzka obsada nie wystarcza, aby na film spojrzeć raczej jako na dzieło dobre.
Po pierwsze Jedź, módl się i kochaj jest za długi, w pewnym momencie podczas pobytu głównej bohaterki w Indiach, robi się dość nudnie. Brak mu spójnej akcji. Pierwsza część, kiedy bohaterka jest w USA jest niezrozumiała (nie wiemy jasno co jest powodem poczucia bezsensu życia Elizabeth) i nie ciekawa. Do tego opowieść jest nieprawdopodobna i nie może posłużyć jako przepis dla wielu tysięcy kobiet na świecie – co należy zrobić, kiedy czujesz, że twoje życie jest nie takie jak czuje się, że powinno być. Roczna podróż w tak odległe rejony jest dla wielu kobiet dla których opowieść ma być poradnikiem – jest absurdem i niewykonalna ze względu na finanse. Do tego historia jest ckliwa, celująca w widownię kobiet, które są nieszczęśliwe, mają złamane serce lub po prostu nie wiedzą czemu nic nie ma sensu.
Jest przewidywalny, ze słabymi dialogami. Mądrości, które po drodze niby zdobywa Elizabeth są podane w taki sposób jakby odkrywano Amerykę, podczas gdy są prostymi życiowymi zasadami /mądrościami. W treści jest banalny – rozczaruje przewidywalnością. Serwuje widzom przekonanie, albo inaczej ujmując – sposób na to, że jeśli brak ci świadomości siebie – daleka podróż w tym ci pomoże. Rozwiąże problemy i zakończy się na pewno otrzymaniem poszukiwanych odpowiedzi i odnalezieniem upragnionego sensu życia.
Ten film to tak naprawdę opowieść o nowoczesnej kobiecie, egoistce, która myśli jedynie o sobie. Lansuje trend braku sensu życia i poszukiwania go i tym samym odkrycia dzięki spakowaniu życia w bagaż i rocznemu oderwaniu się od życia – w dalekiej podróży.
Piękne widoki, szczególnie plenery we Włoszech, swego rodzaju baśniowa otoczka z happy endem, trochę wzruszający, trochę zabawny – jak na niedzielne popołudnie wydaje się idealny. Jest przyjemny, lekki i prosty. Nie wymaga zaangażowania i jest niezwykle pogodny.
Jedź, módl się i kochajReżyseria: Ryan Murphy
Elizabeth Gilbert: Julia Roberts
2010
USA
Melodramat